Ostatni post w styczniu - i to nie byle jaki - 130!
Stwierdziłam, że będzie trochę inny niż wszystkie. Zobaczycie trochę zdjęć z mojego życia prywatnego, a także opowiem Wam co się u mnie (z grubsza :D) działo. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę. Oczywiście zdjęcia robione były komórką, bez żadnych filtrów, które są np. dostępne na Insta (którego nie mam :D) więc wybaczcie mi ich jakość. Mam nadzieję, że w przyszłym miesiącu będzie lepiej ;).
*
Mój chłopak od początku przyjazdu do mnie (na weekend, w połowie stycznia) marudził o sushi. Ja natomiast miałam ochotę na coś słodkiego. Tym sposobem on robił na jednym blacie swoje danie, a ja na drugim pichciłam babeczki. W końcu nauczyłam się dobrze dobierać składniki i w muffin-makerze z Biedronki wychodzą mi właśnie tak, jak na zdjęciu. Te były akurat z białą czekoladą :).
*
Nie ma to jak nauka na podłodze ze zwierzakiem. Na szczęście kolokwium zaliczone - mimo większego skupiania się na mizianiu królika :D.
*
Pierwszy śnieg w styczniu i obowiązkowo spacer z psiakiem. Oczywiście jak zawsze musiał znaleźć jakiś kamień i tak go nosił przez połowę spaceru w mordce. Z przerwami na gryzienie patyków ;)
*
Ulubiona poza Tofila - wiem, że nic ją wtedy nie stresuje. Totalny chill. Zwykle po głupawce albo napełnieniu brzusia ;).
*
Jak tylko dowiedziałam się o gazecie Elle z kremem L'Occitane to poleciałam do sklepów. Byłam w trzech Tesco i we wszystkich była jedna i ta sama wersja :(. A ja chciałam więcej i różne... Nigdzie nie znalazłam reszty. Ale cóż, z tej też się cieszę.
*
Na ten rok stwierdziłam, że muszę się podjąć jakiegoś wyzwania. I stanęło na książkowym :D "Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu"... Czyli to by wychodziło jakieś 171cm przeczytanych książek. W styczniu poszło mi całkiem nieźle. Przede wszystkim wciągnęła mnie tryologia o Christianie i Anastasii. Obawiałam się trochę tej serii ale muszę stwierdzić, że książki mi się podobały. Lekko się je czytało, są napisane prostym i zrozumiałym językiem. Były chwile wzruszeń, śmiechu i wkurzania się. Polecam :).
A jeszcze bardziej polecam książki mojej ulubionej pisarki - Tess Gerritsen.
Dwie pozostałe książki to: trzy opowiadania różnych autorów łączące się w całość - "W śnieżną noc" oraz książka "Zanim zasnę" autorstwa S.J. Watson.
Wszystkie książki warte są uwagi. Tak więc w tym miesiącu przeczytałam...
18,5cm. Dużo czy mało? Sami oceńcie. Wiem, że w lutym nie przeczytam połowy tego. Muszę się w końcu zabrać za pisanie licencjatu plus jeszcze sesja...
*
Na koniec selfie (ale lepiej nie patrzcie, można stracić wzrok ;)) idąc na uczelnię. Dokładniej - na kolokwium z farmakologii. Królik chyba dał mi jakąś nadzwyczajną wiedzę i jest do przodu :D. A poniedziałek egzamin - trzymajcie kciuki!
Btw. możecie zobaczyć jak wyglądam z przodu w krótszych włosach ;)