czwartek, 29 stycznia 2015

Styczeń w zdjęciach

Ostatni post w styczniu - i to nie byle jaki - 130!
 Stwierdziłam, że będzie trochę inny niż wszystkie. Zobaczycie trochę zdjęć z mojego życia prywatnego, a także opowiem Wam co się u mnie (z grubsza :D) działo. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę. Oczywiście zdjęcia robione były komórką, bez żadnych filtrów, które są np. dostępne na Insta (którego nie mam :D) więc wybaczcie mi ich jakość. Mam nadzieję, że w przyszłym miesiącu będzie lepiej ;).
*
Mój chłopak od początku przyjazdu do mnie (na weekend, w połowie stycznia) marudził o sushi. Ja natomiast miałam ochotę na coś słodkiego. Tym sposobem on robił na jednym blacie swoje danie, a ja na drugim pichciłam babeczki. W końcu nauczyłam się dobrze dobierać składniki i w muffin-makerze z Biedronki wychodzą mi właśnie tak, jak na zdjęciu. Te były akurat z białą czekoladą :).
*
Nie ma to jak nauka na podłodze ze zwierzakiem. Na szczęście kolokwium zaliczone - mimo większego skupiania się na mizianiu królika :D.
*
Pierwszy śnieg w styczniu i obowiązkowo spacer z psiakiem. Oczywiście jak zawsze musiał znaleźć jakiś kamień i tak go nosił przez połowę spaceru w mordce. Z przerwami na gryzienie patyków ;)
*
Ulubiona poza Tofila - wiem, że nic ją wtedy nie stresuje. Totalny chill. Zwykle po głupawce albo napełnieniu brzusia ;).
*
Jak tylko dowiedziałam się o gazecie Elle z kremem L'Occitane to poleciałam do sklepów. Byłam w trzech Tesco i we wszystkich była jedna i ta sama wersja :(. A ja chciałam więcej i różne... Nigdzie nie znalazłam reszty. Ale cóż, z tej też się cieszę.
*
Na ten rok stwierdziłam, że muszę się podjąć jakiegoś wyzwania. I stanęło na książkowym :D "Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu"... Czyli to by wychodziło jakieś 171cm przeczytanych książek. W styczniu poszło mi całkiem nieźle. Przede wszystkim wciągnęła mnie tryologia o Christianie i Anastasii. Obawiałam się trochę tej serii ale muszę stwierdzić, że książki mi się podobały. Lekko się je czytało, są napisane prostym i zrozumiałym językiem. Były chwile wzruszeń, śmiechu i wkurzania się. Polecam :).
A jeszcze bardziej polecam książki mojej ulubionej pisarki - Tess Gerritsen. 
Dwie pozostałe książki to: trzy opowiadania różnych autorów łączące się w całość - "W śnieżną noc" oraz książka "Zanim zasnę" autorstwa S.J. Watson.
Wszystkie książki warte są uwagi. Tak więc w tym miesiącu przeczytałam... 
9cm +

 9,5cm=
18,5cm. Dużo czy mało? Sami oceńcie. Wiem, że w lutym nie przeczytam połowy tego. Muszę się w końcu zabrać za pisanie licencjatu plus jeszcze sesja...
*
Na koniec selfie (ale lepiej nie patrzcie, można stracić wzrok ;)) idąc na uczelnię. Dokładniej - na kolokwium z farmakologii. Królik chyba dał mi jakąś nadzwyczajną wiedzę i jest do przodu :D. A poniedziałek egzamin - trzymajcie kciuki!
Btw. możecie zobaczyć jak wyglądam z przodu w krótszych włosach ;)

wtorek, 27 stycznia 2015

Zostań testerką kosmetyków Mariza! Poznaj i oceń.

Witajcie!
Nauka u mnie trwa w najlepsze. Przede mną dwa egzaminy i jedno zaliczenie. Jeśli wszystko pójdzie dobrze to 13 lutego będę mogła się pakować na wyjazd do chłopaka ;).
Dzisiaj mam dla Was coś specjalnego. To nie będzie zwyczajne rozdanie, ale nie zabraknie kosmetyków!
O co chodzi?
Jestem konsultantką firmy Mariza. Lubię ich kosmetyki, jedne mniej, jedne bardziej... O kilku mieliście okazję czytać w moich recenzjach i denkach. Wiem, że nie każdy miał z nimi styczność, dla wielu osób są one kompletną nowością. Konsultantek tej firmy nie ma tak dużo, jak np. w Avonie i Oriflame. Wybór kosmetyków jest mniejszy ale nigdzie nie jest napisane, że gorszy :).
Pomyślałam, że zorganizuję akcję pod tytułem ~Poznaj i Oceń~ by dwie osoby mogły zapoznać się z kilkoma produktami.
Jeśli Was zaciekawiłam to zapraszam niżej :)
Baner
Zasady:
1. Zgłoszenia przyjmowane są pod tym postem.
2. Do Akcji mogą się zgłosić osoby regularnie prowadzące bloga, który ma minimum 3 miesiące.
3. Zgłaszająca się osoba jest obserwatorem bloga Bizarre-Case i wybiera jeden (z dwóch dostępnych) zestaw.
4. Wybrana Testerka ma obowiązek skontaktować się ze mną w ciągu 3 dni roboczych od opublikowania wylosowanych osób.
5. Ogólne zasady akcji:
Wylosowanie Testerek > Kontakt > Przesłanie Paczek > Miesiąc na testy > Recenzje kosmetyków.
6. Osoby wylosowane przez miesiąc czasu testują kosmetyki firmy Mariza. Po tym okresie wymagane są publikacje recenzji/opinii na temat otrzymanych produktów > w jednym tygodniu minimum jedna recenzja. 
7. Jeśli wybrana osoba/osoby nie zgłoszą się w podanym terminie - losowanie odbędzie się drugi raz.
8. W recenzji wymagana jest informacja o Akcji. Miło mi będzie jeśli zamieścicie grafikę - złotą wstążkę z napisem :).
9. Akcja nie podlega przepisom z Ustawy o grach i zakładach wzajemnych z 29 lipca 1992 (Dz.U. z 2004 r. Nr 4, poz. 27 z późn. zm.).
10. Osoba biorąca udział w Akcji akceptuje Zasady oraz zobowiązuje się do ich przestrzegania.
Wytrwaliście? Jesteście ciekawi co możecie dostać do testów?
Zestaw 1:
- Łagodzący krem do twarzy, Rumianek (cera sucha i wrażliwa)
- Lakier do paznokci z serii Care&Colour, 23
- Sypki cień do powiek z serii Brilliant, Szlachetny brąz
- Krem do stóp Active Care, kojąco odświeżający


Zestaw 2:

- Wygładzający krem do twarzy, Nagietek (cera sucha i wrażliwa)
- Lakier do paznokci z serii Care&Colour, 41
- Sypki cień do powiek z serii Brilliant, Porcelanowy róż
- Krem do stóp Active Care, kojąco odświeżający

Uwaga! Kremy do twarzy mają w składzie Parafinę. Dlatego nie musicie go testować na sobie jeśli Wasza buzia nie toleruje tego składnika. Możecie oddać mamie, babci i zrobić wywiad by napisać recenzję :).
Wszystkie produkty są nowe.
Wzór zgłoszenia
Obserwuję jako:
Baner: NIE/TAK link
Zgadzam się na zasady Akcji "Poznaj i oceń"
Wybieram zestaw: 1/2
Znacie kosmetyki tej firmy? Mam nadzieję, że będzie ktoś chętny :)
Zapraszam do udziału w Akcji! Przewiduję również kontynuację więc może się coś pojawić na wiosnę. Bądźcie czujni ;).
Kosmetyki są sponsorowane przeze mnie, nie przez firmę. Nie jest to reklama! 
Ewentualne pytania proszę kierować na adres e-mail: bizarre.case@onet.eu 

niedziela, 25 stycznia 2015

Recenzja Ziaja - Peeling do rąk

Weekend, weekend i koniec wolnego... Czas się brać do roboty bo sesja nie śpi i zbliża się wielkimi krokami :D. Jestem dość optymistycznie nastawiona, mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli i w Walentynki będę się mogła cieszyć zaliczonym semestrem ;).
W dzisiejszym poście chciałabym Wam opowiedzieć o produkcie do rąk, który nie jest niezbędny, ale warto poświęcić mu trochę uwagi.
Ciekawi? Zapraszam do czytania!
*
Ziaja, parafinowy peeling do rąk
Od producenta:
Opis działania
 Skutecznie złuszcza i usuwa martwe komórki naskórka.

 Delikatnie rozjaśnia, zmiękcza oraz wyraźnie wygładza skórę.

 Ułatwia wnikanie substancji aktywnych.
Substancje aktywne - mikrogranulki - substancja ścierna
 - olej bawełniany
 - parafina
 - prowitamina B5 (D-panthenol)
 - witamina A
 - ekstrakt z mandarynki japońskiej
 - kompozycja zapachowa z olejkiem eterycznym cytryny, pomarańczy, paczuli i kminku.
Sposób użyciaNanieść preparat na oczyszczone dłonie. Masować skórę ruchami okrężnymi. Zmyć ciepłą wodą.
Skład:
Peeling kupiłam już spory czas temu. Był to zakup zaplanowany, specjalnie pojechałam po niego do Galerii :D. 
Miałam już sposobność używać go wcześniej więc wiedziałam czego się spodziewać. Opowiem Wam czy nie zawiódł mnie przy dłuższej znajomości.
Produkt znajduje się w dużej butli z pompką, która działa bez zarzutu.
Grafika jest bardzo prosta, przyjemna dla oka. 
Peeling pochodzi z profesjonalnej serii kosmetyków Ziaja i jak nazwa wskazuje - posiada w swoim składzie parafinę, więc jeśli ktoś nie przepada za tym składnikiem to raczej się na niego nie skusi :).
Zapach ma delikatny, ładny. Nie wyróżnia się niczym szczególnym.
Sam peeling ma gęstą konsystencję. Dobrze rozprowadza się po dłoniach - używam go na suchą skórę. Przez minutę, dwie masuję ręce jakbym dokładnie, bardzo dokładnie je myła. Muszę przyznać, że uwielbiam ten mały zabieg! Trwa niewiele ale bardzo relaksuje. 
Na koniec spłukuję peeling wodą i, gdy nie mam ochoty na lekko tłustą warstwę na rękach - myję je. Na koniec nakładam krem. 
Dłonie po takim zabiegu są jedwabiście gładkie, nawilżone, nie ma żadnych suchych skórek wokół paznokci. 
Wiem, że nie każdy się skusi na peeling do rąk. Bo po co? Można przecież zrobić to samo z takim kosmetykiem do ciała. Owszem, ja jednak skusiłam się na ten produkt i wcale tego nie żałuję.
Za 270ml produktu zapłaciłam około 17zł. Wiem, że w Internecie jest dostępny w niższej cenie.
Ze względu na wydajność oraz przyjemne działanie mogę z czystym sumieniem polecić ten kosmetyk.
Znacie? Lubicie?
Uważacie, że peeling do dłoni to zbędny wydatek? A może macie jakiś swój ulubiony?
Jestem ciekawa co uważacie na ten temat :)

czwartek, 22 stycznia 2015

Recenzja SVR - Balsam do ciała

Hej wszystkim :).
Najbliższy okres będzie dla mnie dość ciężki - zaliczenia, egzaminy, zabranie się w końcu za pracę licencjacką... Proszę o wyrozumiałość! Szykuję też dla Was małą niespodziankę, ale muszę mieć chwilę by ją ogarnąć więc bądźcie cierpliwi :D.
Na dzisiaj przygotowałam recenzję pewnego balsamu do ciała. Jeśli chcecie poczytać o moim kolejnym smarowidle to zapraszam.

*



SVR, balsam do ciała

Od producenta:

SVR XÉRIALINE FLUID – Balsam do ciała to balsam do codziennego, intensywnego nawilżania suchej skóry ciała dzieci i dorosłych, po kąpieli, plażowaniu, solarium. Przyjemna, lekka konsystencja, szybko się wchłania. Doskonale nawilża i delikatnie natłuszcza, łagodzi podrażnienia, szybko wchłania się nie pozostawiając tłustej warstwy, skóra staje się miękka i delikatna.Składniki aktywne: 3% mocznik, gliceryna, kwas mlekowy, masło Karité, alantoina.



Balsam otrzymujemy w wielkiej butli. Dozownik to pompka - zabezpieczona bardzo fajnym kawałkiem plastiku. Grafika na opakowaniu jest prosta - nie przykuwa dużej uwagi.

Mogę od razu napisać - to nie jest produkt dla osób, które uwielbiają pachnące balsamy i masła. Ten kosmetyk ma delikatny, napisałabym - dermatologiczny zapach. Nie jest on nieprzyjemny ale również nie daje miłych wrażeń zapachowych. Jest dość neutralny.

Balsam ma konsystencję lekko zagęszczonego mleczka. Bardzo łatwo rozprowadza się na skórze, jest wydajny i nie zostawia białych smug. 


Przejdźmy do najważniejszego - działania; produkt ten dobrze nawilża skórę, daje ulgę suchej skórze. Szybko się wchłania i sprawia, że skóra jest miękka i gładka w dotyku.

Myślę, że balsam byłby idealny dla alergików, osób z suchą skórą oraz dla ceniących sobie uniwersalne produkty.
Ja wolę pachnące masełka i balsamy ale taki produkt warto mieć w swoim domu.
Cena za 500ml w Internecie waha się od niecałych 40zł do aż ponad 70zł. Jeśli jesteście zainteresowani tym produktem to szukajcie okazji :). Dzięki pojemności i wydajności wydatek rzędu 40zł rozkłada się w czasie.
Znacie ten balsam? 
Wolicie zapachowe masełka czy preferujecie dermokosmetyki bez specjalnego zapachu?
Jestem ciekawa czy jakiś produkt tej marki gościł lub gości u Was w domu :)

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Recenzja Bodhi - Kawowy peeling do ciała

Witajcie!
Dzisiaj post pojawia się ze sporym opóźnieniem ale miałam dość szalony dzień :). Czeka mnie jeszcze wieczorna nauka i ewentualnie czytanie książki. 
Jeśli macie ochotę poczytać o bardzo przyjemnym kosmetyku do zapraszam niżej.
*
Bodhi, cukrowy peeling do ciała, Kawa
Od producenta: 
Połączone siły naturalnych ziaren kawy, masła shea oraz olejów rozpieszczają i otulają swym ciepłym kawowym aromatem. Kawa ma wiele właściwości, które zbawiennie wpływają na naszą skórę. Oryginalna receptura BODHI oparta na dużej ilości kofeiny, stymuluje metabolizm i eliminuje nadmiar płynów walcząc skutecznie z cellulitem i zbędną tkanką tłuszczową. Niezwykły i wszechobecny  aromat świeżo mielonej kawy Arabica poprawia nasze samopoczucie. Kawa to eliksir który wprowadza w dobry nastrój i dodaje energii, dlatego też peeling nasz peeling to doskonały dar zarówno dla duszy, jak i dla ciała.

Niewskazany dla kobiet w ciąży.

Skład:

Sugar, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Oryza sativa (Rice) Bran Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Carthamus tinctorius (Safflower) Seed Oil, Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Coffee Fragrance Oil, Coffea Arabica (Coffee) Seed Extract, Benzyl Alcohol, Vitamin E

Peeling mam okazję wypróbować dzięki Marcie, u której go wygrałam.

Często na Waszych blogach pisałam, że nie przepadam za kawą (nie piję jej i jej zapach moim ulubionym nie jest). Myślałam, że tak samo będzie z kosmetykami "kawowymi". Zaryzykowałam. I bardzo się cieszę, że to zrobiłam ;)

Peeling znajduje się w słoiczku z estetyczną, metalową nakrętką. Musicie przyznać, że prezentuje się bardzo elegancko.Produkt zabezpieczony jest sreberkiem więc żaden olej nie jest w stanie wypłynąć przed pierwszym użyciem.

Po otworzeniu wyczułam słodki, kawowy, bardzo przyjemny zapach. Jest cudowny!

Po dłuższym staniu peeling rozdziela się na dwie fazy: stałą i ciekłą. Duża porcja olejków oraz małe drobinki w połączeniu tworzą duet idealny. By był gotowy do użytku trzeba po prostu wymieszać go palcem lub łyżeczką. Uzyskana konsystencja jest idealna do rozprowadzenia po ciele.

Nie potrzeba go dużo do speelingowania danej części ciała. Warto wziąć mniej bo część może się zrolować i spaść z ciała. Nie jest on bardzo mocnym zdzierakiem, ale według mnie zadowoli fanki porządnego złuszczania martwego naskórka. 

Skóra po jego użyciu jest gładka i dobrze natłuszczona. Zdecydowanie po zabiegu z jego użyciem nie trzeba już stosować żadnych maseł ani balsamów.

Peeling dobrze się zmywa z ciała ale trzeba później spłukać wszystkie drobinki z kabiny lub wanny.

Ujędrnienia i wyszczuplenia nie zauważyłam ale skóra po zastosowaniu tego kosmetyku jest gładka i bardzo przyjemna w dotyku.

Bardzo się cieszę, że mam szansę go używać (tak, jeszcze go posiadam i mam nadzieję, że starczy mi na kilka razy :D). Piękny zapach, dobry efekt złuszczania i wydajność rekompensują wysoką cenę tego produktu. Za 250ml trzeba zapłacić 87,99zł. Obecnie jest w promocji za 69,51zł TUTAJ.

Jeżeli możecie sobie pozwolić na taki luksus to z czystym sumieniem - polecam!


Znacie tą firmę? Stosowałyście ten peeling?

Jesteście fanami zapachu kawy w kosmetykach? Ja, dzięki temu peelingowi, zdecydowanie mogę napisać, że bardzo go polubiłam :).

Jakie są Wasze ulubione peelingi?

piątek, 16 stycznia 2015

Nowości Kosmetyczne

Witajcie, dzisiejszy post również będzie obfitował w dawkę moich ostatnich nowości. Co tu dużo pisać - zwariowałam. Mam jednak nadzieję, że to moje ostatnie zakupy aż do hm... maja? :D
Do tego przybyły do mnie jeszcze dwie paczki - jednak malutka, duża bardzo pokaźna.
Jesteście ciekawi co takiego trafiło do mnie w tym miesiącu? Serdecznie zapraszam do oglądania i czytania.
*
Zestaw z olejkiem Nuxe zobaczyłam po raz pierwszy w SuperPharm, w galerii w Katowicach. Kosztował około 55zł i zawierał w sobie 50ml olejku z drobinkami, 15 ml olejku bez drobinek i chyba 15 ml kremu. Ale się nie skusiłam i chodziłam struta przez kolejne 1,5 dnia.
Aż wybrałam się do Manufaktury (centrum handlowe w Łodzi) i zajrzałam do SP w nadziei, że chociaż sobie na niego popatrzę :D. A tu zauważyłam zestaw droższy o około 10 zł, za to z 40ml kremu, świeczką i odwrotną ilością olejków. I jak to się skończyło? Zestaw za 65,99zł trafił w moje łapki. Tyle szczęścia!
Firma L'occitane kusi mnie swoimi produktami. Jednak ceny kosmetyków są dla mnie po prostu zbyt wysokie. Oczywiście - mogłabym coś kupić. Ale po co mi żel za 50zł jak mogę wydać 3zł?
W każdym razie dorwałam u nich kosmetyczkę. Śliczną, małą - za 4 zł (niestety królik mi już się do niej dorwał i trochę nadgryzł :().
Wypełniłam kartę jakby członkowską i dostałam bon - przy następnych zakupach za minimum 100zł będę mogła odebrać prezent powitalny w postaci kilku miniaturek kosmetyków. Kuszące...
Ale tak się zdarzyło, że kilka dni później znów zawitałam do Galerii (na wszelki wypadek wzięłam pieniądze :x) i weszłam do sklepu. Zbliżają się urodziny mojej mamy więc stwierdziłam, że może coś znajdę dla niej. I się nie pomyliłam. Zgarnęłam zestaw trzech miniaturek kosmetyków do skóry starzejącej się, krem do rąk (za wszystko zapłaciłam niecałe 110zł) i dostałam prezent.
*
Niestety, lub stety, to jeszcze nie wszystko! Zajrzałam do Yves Rocher, gdzie pracowałam w okresie przedświątecznym. Czaiłam się na promocję olejku pod prysznic i jak już weszłam to kupiłam chyba z 5 sztuk :D. Nabyłam także prezent dla dziadka, więc mogę śmiało powiedzieć, że rodzinę na miesiąc styczeń mam ogarniętą!
*
Bardzo miłą niespodziankę sprawiła mi Milena. Wygrałam u mniej dwie miniaturki (po 75ml każda) szamponu i odżywki Aussie. Z tą firmą nie miałam nigdy do czynienia, produkty te są dla mnie nowością więc z przyjemnością wypróbuję je na moich dużo skróconych włosach ;).
*
Ostatnia paczuszka, która dzisiaj do mnie dotarła jest od Ani. Jak bardzo byłam zaskoczona, kiedy zobaczyłam, że wygrałam na Jej blogu rozdanie! A w większości kosmetyki pochodzą z firmą Avon, do których jak wiecie mam słaby dostęp więc tym bardziej się cieszę, że będę miała możliwość wypróbować tyle produktów :).
W paczce znalazłam:
i...
Dziewczyny, dziękuję za możliwość wypróbowania tych produktów :) Nie omieszkam podzielić się moją opinią na ich temat na blogu! Zabieram się za testowanie :3.
Jak się zapatrujecie na moje nowości? Coś Was szczególnie zaciekawiło?
Muszę przyznać, że jestem obecnie troszkę przerażona :D. Nie nadążam z pisaniem recenzji, a mam Wam tyyyyyle do opowiedzenia!
Do tego zaczyna się gorący okres na uczelni i mam mały problem z odwiedzaniem Waszych blogów. Nie wspominając o tym, że wczoraj popsuł mi się komputer... Ratunku!
Trzymajcie kciuki bym przeżyła styczeń do końca i połowę lutego bo może być ciężko! :D

wtorek, 13 stycznia 2015

Recenzja Avon - Żel do mycia twarzy

Nigdy nie chodzę spać w makijażu. Nawet jeśli padnięta wracam do domu muszę zmyć z twarzy podkład, puder oraz wykonać demakijaż oczu. 
Gdy nie jestem zmęczona twarz i oczy zmywam oddzielnymi produktami. Kiedy jednak myślę tylko o położeniu się do łóżka mam pod ręką zwykle wielofunkcyjny kosmetyk, który radzi sobie zarówno z podkładem jak i tuszem i cieniami nie drażniąc przy tym oczu.
Dzisiaj chcę Wam opowiedzieć o pewnym żelu, który wykorzystywałam również do demakijażu oczu. Jesteście ciekawi czy się sprawdził?
Zapraszam do czytania.
*
Avon, żel do twarzy "Zielona oliwka"
Od producenta:
Z ekstraktem z zielonej oliwki. Delikatnie oczyszcza skórę i usuwa makijaż. Pozostawia uczucie świeżości. Sprawia, że skóra jest bardziej gładka i miękka. Wpływa na ogólną poprawę kondycji cery.
Z kosmetykami Avon mam rzadko do czynienia. Nie po drodze mi z konsultantkami :D. Jeśli mam okazję wypróbować jakiś produkt to korzystam bo o kosmetykach tej firmy słyszę/czytuję różne opinie. 
Ten żel miałam przyjemność używać dzięki Syli, która dodała go do paczuszki, którą dostałam za pomoc zwierzakom :). Dobrze przeczytałyście - przyjemność, Już piszę dlaczego.
Żel znajduje się w nieprzezroczystej tubce z ładną grafiką. Mogłabym się przyczepić do sposobu aplikacji bo ostatnio jestem zwolenniczką pompek, ale przecież tubkę można zakręcić po umyciu twarzy ;).
Kosmetyk od razu po wydobyciu z opakowania ma lekko galaretowatą konsystencję ale w zetknięciu z dłonią uzyskuje właściwą dla żelu postać. Bez problemu rozprowadza się po twarzy i z dodatkiem wody dość dobrze pieni.
Tego produktu używałam praktycznie w dwóch sytuacjach:
- gdy potrzebowałam oczyszczenia twarzy z makijażu
- gdy chciałam przemyć twarz po nocy lub w ciągu dnia, a nie byłam umalowana. 
W obu przypadkach sprawdzał się bardzo zadowalająco.
Delikatny dla skóry, dobrze zmywał podkład, puder, wszelkie zanieczyszczenia, a także makijaż oczu! Tak, i mi ich nie podrażniał. Jestem bardzo zaskoczona. Oczywiście osobom, które mają bardzo wrażliwy narząd wzroku raczej nie polecam próbować, ale śmiało mogę napisać, że z cieniami i niewodoodpornym tuszem radzi sobie bardzo dobrze. Również w codziennym oczyszczaniu ze zwykłych zanieczyszczeń. 
Nie wysusza skóry ale nie nawilża. Zawsze po umyciu twarzy aplikuję krem więc w tym wypadku nie mogę nic więcej napisać.
Żel jest wydajny i przyjemny w użyciu. Ma ładny, niedrażniący zapach, bez problemu się zmywa.
Jestem jak najbardziej zadowolona z tego kosmetyku. Cieszę się, że miałam okazję go wypróbować. Obecnie już go wykańczam, więc podejrzewam, że niedługo zobaczycie go w pustakach ;).
Za 125ml trzeba zapłacić około 16 złotych, ale podejrzewam, że bywa na promocji więc warto szukać i upolować w jak najkorzystniejszej cenie.
Znacie ten produkt? Co jest Waszym ulubieńcem w demakijażu?
Używacie różnych kosmetyków do demakijażu twarzy i oczu czy stawiacie na jeden, sprawdzony?
Jestem ciekawa Waszych opinii :).

sobota, 10 stycznia 2015

Nowości Kosmetyczne - JoyBox + Zakupy

Witajcie!
Ostatnio przybyła mi całkiem spora ilość nowości i zapełniły one trochę wolnego miejsca w moich szafkach.
Część z nich to prezent świąteczny - Joy Box, który dostałam od chłopaka. Następne kosmetyki to już moje zakupy. Ech, w lutym nic nie kupię! Nie mogę! 
*
Produkty, które chciałam znaleźć w pudełku wybierałam sama. Oprócz niego dostałam jeszcze cudny stroik oraz żel z prześmiesznym breloczkiem (mój chłopak dostał wersję męską ;)). 
W Joy Boxie było kilka podstawowych produktów takich jak: Tint do ust Bell, żel pod prysznic Original Source kokosowy, wazelina Vaseline, maseczka Bielendy, pasta Signal oraz 30ml krem do rąk Eveline. 
Następnie można było wybrać trzy produkty, spośród kilkunastu proponowanych. Ja skusiłam się na cienie Anabelle Minerals, bransoletkę byDziubeka oraz masło do ciała Organique. 
Same cienie AM w połączeniu z masełkiem Organique przewyższają wartość pudełka. Jestem z niego bardzo zadowolona. 
Teraz przyszedł czas na moje ostatnie zakupy. Były raczej spontaniczne, a nie planowane. 
Rozjaśniający spray do włosów znalazłam w Naturze za 18.99zł. Nie mogłam się oprzeć, skoro w cenie regularnej kosztuje około 35zł. Jeśli nie użyję teraz to wykorzystam w przyszłości ;).
Róż w Sephorze dorwałam na całkiem fajnej promocji. Z 40zł (z tego co pamiętam) był przeceniony na 14.99zł. Jak dla mnie to jego kolor bardziej wskazuje na to, że można go wykorzystać w roli bronzera. Na pewno się nie zmarnuje. Znajdę dla niego jakąś funkcję :D.
Mój deal zakupowy. Paletka z pięcioma cieniami Inglot kupiona za niecałe 40zł. Gdybym wszystko kupowała oddzielnie musiałabym zapłacić ponad 60zł. Zwariowałam... 
Ale to nie jest wszystko! Postanowiłam jednak, że rozłożę to na dwa, oddzielne posty :).
Te zdjęcia robiłam jak byłam u chłopaka. Mała odmiana od "różowego, okiennego tła" :D.
Co sądzicie o moich nowościach? Znacie? Coś Was szczególnie zaciekawiło?
Czekam na Wasze komentarze! :)