piątek, 18 października 2019

Wybielanie zębów w domu - Dr. Martin Schwarz Expert38%

Witajcie!

Co u Was słychać? U mnie sporo zmian, wierzę, że na lepsze :) Mam nadzieję, że niedługo zagoszczą na blogu zdjęcia w piękniejszej odsłonie robione w nowym mieszkanku. 
Dzisiejszy post będzie o preparacie, który z powodzeniem można stosować w domu przy zachowaniu delikatnych środków ostrożności. 
Bielsze zęby to chyba marzenie każdego. Zapraszam do przeczytania mojej recenzji o preparacie Expert38 Dr. Martin Schwarz.
*

Od producenta + skład:
(Kliknij na zdjęcie by je powiększyć)
Bielsze zęby to marzenie wielu osób. Niestety nawet piękne i zdrowe uzębienie rzadko kiedy jest śnieżnobiałe. Dominujący wpływ na kolor zębów ma genetyka. Również znaczenie mają produkty, które się spożywa. Kawa, herbata, wino, jagody mogą przyciemnić kolor bądź powodować żółknięcie szkliwa. Natomiast palacze borykają się z osadem nikotynowym, który ma intensywny kolor i ciężko go usunąć.
Jeśli stan uzębienia jest kontrolowany na bieżąco, nie ma żadnych ubytków, a zęby są zdrowe, możemy zadbać o kolor uśmiechu we własnym domu!
Preparat 38Expert to produkt, który z powodzeniem można zastosować w domu metodą nakładkową.
W zestawie znajduje się 5ml żelu, którego najważniejszym składnikiem jest nadtlenek karbamidu, który w kontakcie ze śliną rozkłada się na mocznik i nadtlenek wodoru. Opakowanie zawiera również instrukcję.
Aplikacja żelu jest bardzo prosta. Do nakładki aplikujemy żel w niewielkiej ilości, aby pokrył zęby ale nie wyszedł na dziąsła. Po pierwszej aplikacji bez problemu można już ocenić jaka ilość będzie odpowiednia.
Jeśli żel z nakładki dostanie się na dziąsła należy zetrzeć go chusteczką. Przy pierwszej aplikacji zdarzyło mi się odczuć delikatne pieczenie. Po starciu nadmiaru żelu pieczenie ustąpiło.
Nakładki Dr. Martin Schwarz FlexiTrays są termoplastyczne. Co to oznacza? Przed pierwszym nałożeniem nakładek należy umieścić je na około 5 sekund w wodzie o temp. 80 stopni C, następnie sprawdzić ich temperaturę przez dotyk i umieścić w ustach aby odcisnąć w nakładce kształt zębów. Proces można powtórzyć, należy tylko pamiętać aby nie trzymać nakładki zbyt długo w gorącej wodzie.
Żel z dopasowanych nakładek nie wypływa, wręcz przeciwnie - bardzo dobrze przylega do zębów. Oczywiście trzeba mieć na uwadze nadprodukcję śliny.
Po upływie 20-30 minut należy zdjąć nakładkę, dokładnie ją oczyścić, a jamę ustną wypłukać.
30 minut w nakładkach mija bardzo szybko. Żel aplikowałam po wieczornym oczyszczeniu zębów. Należy pamiętać żeby podczas przeprowadzania wybielania, a także 2h po, nie spożywać żadnego jedzenia i nie pić, a do 24h po zabiegu wystrzegać się produktów barwiących zęby.
Kurację można przeprowadzać kilka bądź kilkanaście razy wykonując jeden zabieg dziennie w odstępach co 1-3 dni. Możliwa przejściowa nadwrażliwość nie pojawiła się w moim przypadku. 
Każde wybielanie zębów powinno być przeprowadzone po uprzedniej wizycie u stomatologa i konsultacji (dowiedz się czy nie ma żadnych przeciwwskazań). Zestaw Dr. Martin Schwarz Expert38 pozwala na przeprowadzenie bezpiecznego wybielania w domowych warunkach. 
Osobiście przeprowadziłam sesję czterech wybielań co drugi dzień. Producent zaleca aby wybielanie było przeprowadzane co 1-3 dni, maksymalnie 12 dni.
Żel jest bardzo wydajny, spokojnie starczy na około 6 sesji wybielania obu łuków zębowych.
Efekty? Widoczne już po pierwszym zabiegu. Zainteresowanym chętnie wyślę zdjęcia na maila bądź prywatnej wiadomości. 
Pozytywne opinie o preparacie Dr. Martin Schwarz Expert38% pojawiły się między innymi w Cosmopolitan, Yahoo, OneWorldHerald, FeedsPortal.
Również można znależć artykuły o produkcie na zagranicznych stronach:
Feeds Portal KLIK
One World Herald KLIK
The Frisky KLIK
To jest moja pierwsza styczność z preparatem, którego efekt zaobserwowałam już po jednym zastosowaniu. Mogę polecić każdemu, kto nie ma przeciwwskazań do zabiegu wybielania i marzą mu się bielsze, piękniejsze zęby. Na stronie internetowej producenta dostępny jest również wybielacz do zębów wrażliwych.
Wybielaliście kiedyś zęby w domu? Jakie macie doświadczenia?
Dajcie znać :) 

środa, 5 czerwca 2019

HIT czy KIT - Kosmetyki, które ostatnio stosuję

Witajcie!💘
Troszkę mnie nie było. Przepraszam. Kosmetycznie niedużo się u mnie zmieniło ale prywatnie cały czas coś się dzieje. Czas leci jak szalony i bywa, że zamiast siedzieć przy komputerze wolę ten czas spędzić z bliskimi.
Też tak czasem macie?
Chciałabym Wam pokazać co ostatnimi czasy najczęściej stosuję, co polecam, a co niekoniecznie przypadło mi do gustu. Zainteresowani? Zapraszam do czytania :)
Choć maj zdecydowanie nie rozpieścił nas pogodą to czerwiec wydaje się być o wiele lepszy. Początek miesiąca zachwycił, a ja już w kwietniu zaczęłam stosować krem z mocnym filtrem. Za punkt honoru wzięłam sobie ochronę skóry, szczególnie twarzy. 
Ochronny krem do twarzy Bielenda Bikini dorwałam na promocji w Rossmannie za niecałe 10 zł. Polecam na wakacje, co do codziennego stosowania mam pewne wątpliwości. Jest dosyć treściwy i tłusty. Przeznaczony jest dla cery suchej i wrażliwej. Ja mam mieszaną więc po niedługim czasie skóra się świeci i muszę ją odświeżyć. Kremik w normalnej cenie powinien kosztować koło 15 zł. Dla mnie zdecydowany must have na wakacje. 
*
pielęgnacja skóry atopowej i alergicznej
Dezynfekując i myjąc ręce kilkanaście razy dziennie borykam się z suchą skórą dłoni. Gdy zrobiło się cieplej o wiele bardziej zaczęły mi przeszkadzać suche i szorstkie ręce. Mogę z czystym sumieniem napisać, że Oillan med+ krem koncentrat do rąk świetnie się sprawdza w szczególnej pielęgnacji tych okolic. Nie jest tłusty ale zostawia warstwę ochronną, która (serio!) w ogóle nie przeszkadza w normalnych funkcjonowaniu. Bardzo szybko się wchłania a skóra pozostaje odżywiona i wygląda na zadbaną. Zdecydowanie HIT.
*
Douglas silky lip balm to mały i cudny słodziak w metalowym pojemniczku. Pachnie słodkim puddingiem malinowym i ma różowy kolor. Na ustach daje naturalny połysk i nieco się klei. Ale ma swój ogromny plus - długo utrzymuje się na ustach. Jeśli nie przeszkadza komuś delikatne klejenie to można wypróbować.
*
Glinkowa maska głęboko oczyszczająca od Lirene zaskoczyła mnie sposobem przygotowania. Sypki produkt należy wsypać do miseczki, odciąć saszetkę w odpowiednim miejscu, odmierzyć porcję wody, wszystko szybko wymieszać i nałożyć na skórę. 
Maski peel off od jakiegoś czasu są moimi ulubionymi. Glinowa wersja od Lirene niesamowicie szybko zaschła. Po wyznaczonym czasie świetnie dało się ją usunąć, a gładkość skóry mnie zachwyciła. Naprawdę, nie kłamię. Maska delikatnie chłodzi więc wycisza skórę. Buzia po jej zastosowaniu jest: odświeżona, pory są delikatnie zwężone, matowa i wygląda na wypoczętą. Zdecydowanie HIT z trzema wykrzyknikami. Polecam.
*
 kosmetyki do twarzy Bielenda
Ach, te dwa gagatki. Niestety, Bielenda Black Sugar Detox serum i krem mnie nie zachwyciły :(. Serum prawie jak woda, szybko wysycha na twarzy i pozostawia ją w stanie potrzebującym natychmiastowego nawilżenia. A kremik... przy mojej mieszanej cerze nie daje odpowiedniego nawilżenia. Po wchłonięciu skóra jest trochę ściągnięta i w przypadku stosowania go na noc potrzebuje dodatkowego nawilżenia. Na dzień krem spisuje się nieco lepiej. Skóra się szybko nie przetłuszcza ale od kiedy stosuję te produkty pojawia się więcej niechcianych niespodzianek. Przypadek? Pory nie są ani troszkę zmniejszone, wyrównania kolorytu niestety nie zauważyłam. Pozostaje mi wierzyć, że jednak chroni przed zanieczyszczeniami :). Jeśli chcesz - wypróbuj, osobiście nigdy nie wrócę do tej dwójki.
 
 Znacie? Lubicie? Co u Was ostatnio się sprawdziło, a co okazało się totalnym bublem? 
Dajcie znać :) 
Napiszcie również z kim się widzę na See Bloggers w Łodzi już w ten weekend! <3

czwartek, 7 lutego 2019

Recenzja Rosadia - Płyn micelarny, Tonik, Mgiełka czyli Kosmetyk 3 w 1

Wielofunkcyjne kosmetyki zawsze wzbudzają u mnie ciekawość. Tak samo było w przypadku produktu Rosadia. Rosadia to dziecko firmy Sylveco. Czym się wyróżnia? Na drugim miejscu w składzie znajdziemy bardzo przyjemny hydrolat. I nie tylko!
Jesteście ciekawi produktu 3 w 1? Zapraszam do czytania.
Rosadia, Płyn micelarny/Tonik/Mgiełka 3 w 1
Od producenta + skład:
(warto kliknąć na zdjęcie by je powiększyć)
*
Plastikowa buteleczka ze sprawnie działającym atomizerem to według mnie najlepsze opakowania dla produktów typu toniki i mgiełki. Płyny micelarne dobrze sprawdzają się również w butelkach z otwarciem na klik.
Produkt Rosadia to płyn, który można wykorzystać na 3 sposoby. W składzie na drugim miejscu zaraz po wodzie znajdziemy hydrolat z róży demasceńskiej. Ten hydrolat polecany jest do cer naczynkowych ale różniej podrażnionych, tłustych i trądzikowych. W składzie znajdziemy również kwas mlekowy, olejek geraniowy i olejek cytrynowy. Na stronie marki Sylveco można przeczytać informacje o każdym składniku preparatu.
Płyn stosuję na różne sposoby:
- jako tonik po umyciu twarzy 
- odświeżenie skóry w ciągu dnia
- szybki demakijaż, gdy na skórze nie ma kosmetyków do makijażu, jedynie zanieczyszczenia po całym dniu.
Na waciku można zauważyć, że produkt delikatnie się pieni ale nie wpływa to znacząco na jego użytkowanie.
Płyn ma delikatny różany zapach, który docenią fani hydrolatu.
Płyn nie podrażnia skóry, wręcz w okresie przeziębień, gdy skóra koło nosa jest bardzo delikatna nie powodował szczypania (niestety inny płyn micelarny się nie sprawdził przy podrażnionej skórze). Ładnie oczyszcza buzię z delikatnych zanieczyszczeń i świetnie nadaje się do odświeżenia w ciągu dnia.
Bardzo dobrze nadaje się do zabrania w podróż jako wielofunkcyjny produkt lub must have dla zabieganych osób. W tym przypadku wszystkie trzy opcje dobrze się sprawdzą :).
Płyn możecie nabyć w cenie około 25 zł za 200 ml. Według mnie jest to dosyć wysoka cena ale skład i wydajność produktu ją wynagradzają. Według mnie warto wypróbować ten kosmetyk.
Znacie Rosadię? Którą markę Sylveco lubicie najbardziej? Ja nie miałam jeszcze żadnych produktów z linii Duetus.

wtorek, 29 stycznia 2019

Nowy Rok, Nowe Wyzwania, Nowe Plany

Szczęśliwego Nowego Roku!

Choć te życzenia powinny pojawić się prawie miesiąc temu publikuję je dzisiaj.
Długo, dłuuugo mnie nie było. Przyznaję, dopadł mnie internetowo-społecznościowy marazm. Nie umiałam sobie z nim poradzić i skupiałam się na innych ważnych rzeczach. 
Końcówka 2018 roku była niesamowicie trudna, przykra bo odszedł Leoś. Wiele razy mogliście go podziwiać w comiesięcznych postach ze zdjęciami. Teraz już nic mu nie dolega i wierzę, że kiedyś znów będziemy razem.
Dom bez psa jest niesamowicie smutny. Dzień przed Wigilią zawitał u nas nowy człowiek rodziny - Teodor, zdrobniale Teoś. Cóż za urwis! Daje nam mnóstwo radości i uczy na nowo cieszenia się z posiadania psiego członka rodziny.

KSIĄŻKOWE WYZWANIE

Chcecie przeczytać 52 książki w 2019 roku? To pewnie bierzecie udział w tym samym wydarzeniu co ja! Tak, stwierdziłam, że w poprzednim roku zdecydowanie za mało czytałam. Było kilka książek ale niewystarczająco dużo. Styczeń zaczęłam z rozpędem.
"Pasażer 23" to książką, którą "połknęłam" w dwa dni. Niezwykle wciągający thriller psychologiczny napisany bez zbędnych opisów. Akcja, akcja, świetna historia, która pokazuje często niedostrzegalny problem. Zdecydowanie polecam fanom kryminałów i thrillerów. 
"Serce z kryształu" dosłownie skradła moje serce. Historia wzruszająca i magiczna, która po prostu zachwyca. Lektura na jedno popołudnie ale dająca do myślenia na wiele dni. 
"Należysz do mnie" to kolejna pozycja z tych straszniejszych książek. Jako wielka fanka Tess Gerritsen sięgnęłam po książkę autorstwa Karen Rose po przeczytaniu opisu z tylnej okładki. Detektyw i lekarka medycyny sądowej? To musi być świetna powieść! Nie myliłam się. Książka dorwana za 10 zł to akcja, sensacja i wątek miłosny. Zdecydowanie polecam.
Miałam pewne obawy czy "Krwawy blues" przypadnie mi do gustu. Ale po przeczytaniu kryminału, który nawiązuje do życia autora wiedziałam, że sięgnięcie po tą pozycję było dobrym krokiem. Historia jest ciekawa i dobrze poprowadzona. Nie ma ciągłych zwrotów akcji, a klimat książki jest nieco specyficzny. Na pewno nie spodoba się każdemu czytelnikowi. Mnie przypadła do gustu. 
Książki B.A. Paris są genialne! Chce się przeczytać je w jeden dzień! - nie można się od nich od nich oderwać. "Za zamkniętymi drzwiami" i "Na skraju załamania" to dwie różne historie ale napisane w podobny sposób. Trzymają w napięciu do ostatnich stron. Zdecydowanie polecam sięgnąć po te dwie pozycje. 13 lutego wychodzi kolejna książka tej autorki, już zamówiłam na stronie Empiku :).
"Mężczyzna ze Stumilowego Lasu". Hm, cóż mogę Wam napisać. Ta książka nie skradła mojego serca a zrobiła... dekompozycję umysłu. Zrozumiecie gdy ją przeczytacie. Lektura zdecydowanie nie trafiła mój gust, mimo, że czyta się ją szybko jest ciężką i trudną pozycją. Rzeczywistość miesza się z fikcją i nie zawsze wiadomo co się dzieje naprawdę. Historia o próbie uwolnienia się od przeszłości. Znacie tą książkę?
Na zdjęciach brakuje jeszcze dwóch książek, które przeczytałam. Aż sama nie mogę uwierzyć, że aż tyle ich wyszło.
"Córki marionetek" Marii Ernestam to thriller, który nie wywołał u mnie zachwytu ale zaciekawił. Ktoś zamordował ojca trzech dziewczynek na karuzeli, 30 lat później nadal nie wiadomo, kto był zabójcą. Z biegiem czasu odkrywane są tajemnice mieszkańców niewielkiego szwedzkiego miasteczka. A wraz z poznawaniem sekretów możliwe jest odgadnięcie mordercy. Można po nią sięgnąć :).
"Legenda" Grażyny Jeronim-Gałuszki to ciekawa książka pokazująca życie bez emocji, gdzie każdy jest "dla siebie sam". Sztywne zasady, ciężka praca by przeżyć każdy kolejny dzień, zero empatii i sympatii. Czy da się żyć w takim świecie? Czy ktokolwiek jest w stanie przeciwstawić się zasadom przestrzeganym od wielu, wielu lat? Jest to powieść, po którą warto sięgnąć, oderwać od cywilizacji i zanurzyć w świecie pełnym zimna i głodu by dostrzec to, co jest najważniejsze.
9 książek w miesiąc przy pracy i domowych obowiązkach? Hm, chyba mało spałam ;). Ale gdy są ponure wieczory warto wykorzystać czas i rozwijać trochę wyobraźnię. A wiadomo, że im będzie cieplej i ładniej tym ciężej będzie wysiedzieć w miejscu. 

KOSMETYKI

Może to zabrzmieć niewiarygodnie ale wykańczam powoli zapasy, które stworzyły mi się w szafkach. Maski, płyny micelarne, kremy i balsami - w pewnym momencie było ich zbyt dużo. Obecnie nie mogę się doczekać kiedy zrobię listę kosmetyków, które bardzo chcę wypróbować i po prostu je kupię. A wiem, że ten czas się zbliża. Oczywiście przygotowuję sporo nowych recenzji. Testuję ciekawy krem do twarzy, rąk i pomadkę z Oriflame i niedługo podzielę się moją opinią o nich. Napiszę również kilka postów o zabiegach kosmetologicznych i rozwinę tematyczne serie na blogu.
Mam nadzieję, że moja długa nieobecność na blogu już się nie powtórzy. Mam nadzieję, że Wy również zaczęliście ten rok z naładowanymi akumulatorami. Wiecie, że już prawie styczeń za nami? Ten czas strasznie szybko leci.
Dajcie znać co u Was ciekawego! Stęskniłam się :)