czwartek, 31 sierpnia 2017

Wakacje - Wyjazd na wyspę Bali, Nurkowanie w Indonezji

Obiecałam, publikuję :) 
Opowiem Wam dzisiaj co nieco o moich wakacjach na wyspie Bali. Gdzie byłam, co zwiedziłam, jak podobało mi się nurkowanie i czy wróciłabym do tego miejsca na Ziemi - przeczytacie poniżej!
Kiedy usłyszałam, że podróż na miejsce zajmie nam około 24h przeraziłam się. Z Warszawy do Amsterdamu, z Amsterdamu do Hongkongu, z Hongkongu do stolicy Bali - Denpasar. Po przylocie zmieniłam dresy na krótkie spodenki, odebraliśmy walizki i wyszliśmy by poznać zupełnie inne realia życia codziennego od tych, które panują w Polsce.
Rzeźby zachwycające oczy można spotkać niemal na każdym kroku. Zdobią ogrodzenia, ogrody, domy, ronda, a także stoją wolno. W Indonezji jest ruch lewostronny, do którego trzeba się było trochę przyzwyczaić. Na szczęście żadna z osób obecnych na wycieczce nie musiała prowadzić, a przyznam, że nie byłoby to łatwe zadanie. Dlaczego?
Brak sygnalizacji świetlnej, pełno samochodów na zmianę ze skuterami, które jeżdżą jak chcą, wyprzedzanie pod górkę, wyprzedzanie na zakrętach... Dużo by wymieniać! Momentami zamykałam oczy, a kierowca jedynie naciskał klakson i wyprzedzał - kompletnie na luzie. To było nieco przerażające ale jednocześnie ciekawe przeżycie. Zastanawialiśmy się wszyscy jak to możliwe, że u nas w uporządkowanym drogowym świecie zdarza się tyle wypadków, a na Bali, gdzie jeżdżą jak chcą nie widzieliśmy żadnego. A trochę jeździliśmy ;)
*
Podczas zwiedzania odwiedziliśmy kilka Świątyń. Świątynia Tirta Empul to miejsce, do którego wierzący przynoszą dary i obmywają się w strugach wody. Ale nie tylko wierni mogli wziąć kąpiel, również turyści, którzy chcieli być bliżej tutejszej wiary i kultury. 
Wchodząc do każdej świątyni trzeba było być odpowiednio ubranym. Jeśli nie posiada się własnego, można kupić lub wypożyczyć strój zwany sarong. To płachta materiału, którą przewiązuje się wokół bioder by zakryć również nogi. 
*
Wodny Pałac - Tirta Gangga zachwycił mnie fontannami, basenami z karpiami, różnorodną florą, rzeźbami. Niestety dojechaliśmy tam prawie o zachodzie słońca więc niedługo cieszyłam oczy cudownymi widokami.
Przed wejściem do Pałacu starsze panie sprzedawały pokarm dla rybek. Udało mi się nagrać jak głodomory wystawiały "dziubki" by coś im wpadło do brzuszka ;)
*
Wejście do Pura Goa Lawah, Świątyni - Jaskini Nietoperzy. To miejsce, w którym Balijczycy oddają hołd swoim zmarłym przodkom. Turyści zbliżają się do jaskini jedynie na chwilę, by szybko zrobić zdjęcia, a następnie odsuwają się, gdyż smród odchodów nie pozwala głęboko oddychać. 
*
Pura Dalem Agung Padangtegal, świątynia ku czci bogini śmierci Durgi, znajduje się w Małpim Lesie w miejscowości Ubud. Można było kupić banany i wyciągnąć rękę do góry, a małpy wskakiwały na ludzi i zjadały je skrzętnie obierając ze skórki. Sama nie pokusiłam się o wyciągnięcie ręki z bananem ale mój tata owszem. Był później cały umorusany, a małpa miała radochę siedząc mu na ramieniu. 
Bali to również jedzenie, którego do tej pory nigdzie nie próbowałam. Pierwszego wieczoru pokusiłam się na zupę warzywną, spaghetti carbonara, deser i sangrię (czyli nie tak nowocześnie ;)). Wszystko podawane w dosyć sporych odstępach czasu i niewielkich porcjach sprawiło, że wieczór przybrał formię długiego posiedzenia w towarzystwie znajomych. 
Przed posiłkiem podano nam nasączone wodą ręczniczki w celu wytarcia rąk. Przyznam, że zwyczaj ten zapożyczony nieco z kultury jedzenia sushi bardzo mi się podoba. Potrawy podawane były w wykwintny sposób ale nie wszystkie zachwyciły podniebienie. 
W następnych miejscowościach, które odwiedzaliśmy i jadaliśmy pokusiłam się o bardziej "tutejsze" potrawy. Zupa Soto Ayam została moją ulubioną. Kurczak, jajko, makaron i kapusta. Odpowiednio doprawiona była pyszna!
Jedynym "ale", które miałam w prawie każdej restauracji było rozgarnięcie kelnerów bądź osób przyjmujących zamówienie. Nie pamiętali co zapisywali na karteczkach (nie mam pojęcia co z nimi robili), zapominali o niektórych zamówieniach, niekiedy trzeba było czekać na zupę 1,5h. 
Śniadania serwowano nam w hotelach. Na moim instagramie @bizarre_case mogliście zobaczyć moje śniadanie czyli pancakes z owocami i syropem klonowym. Muszę przyznać, że codziennie zjadałam sporą dawkę witamin w postaci owoców. Arbuz i papaja były pyszne, ananas dobry, niestety mango mnie nie zachwyciło. Nieco inaczej wyobrażałam sobie smak smoczego owocu ale nie narzekam :)
Znaleźliśmy również restaurację prowadzoną przez Polkę oraz jej męża - Balijczyka. Mojito zostało moim ulubionym drinkiem, po które na pewno będę częściej sięgać w Polsce. 
W jednym z hoteli przygotowano również Wieczór Tańca Balijskiego. Dwie kobiety i mężczyzna zaprezentowali nam tradycyjny balijski taniec. Muszę przyznać, że mnie nie zachwycił. Główną rolę w tańcu odgrywały oczy, a także ręce. Wolę nieco "ruchliwsze" klimaty.
*
Byliśmy również przy wodospadzie Tegenungan. Moja rodzinka w większości nie byłaby sobą gdyby się pod nim nie wykąpała (w tym ja) :) Pogoda była piękna, a nasi przewodnicy zapewnili nam później posiłek przy wodospadzie. 
Woda, łodzie, piękne widoki, niestety plaże pokryte były śmieciami, które zabierały fale. Przy ulicach śmieci, w lasach śmieci... Miałam wrażenie, że mieszkańcy wyspy nie mają żadnego systemu radzenia sobie z odpadami. 
Zwiedzanie Bali
Piękne pola tarasowe, na których uprawia się ryż to niesamowity widok zarówno na żywo jak i na zdjęciu. 
Razem z bratem w zeszłym roku zrobiliśmy podstawowy kurs nurkowy OWD - Open Water Diver. Tym samym otrzymaliśmy uprawnienia do schodzenia na 18 metrów pod wodą. Nasi rodzice zrobili kursy już wiele lat temu. 
Na wyjeździe przeszliśmy kurs na nurkowanie na nitroksie, mieszaninie gazów o zawartości tlenu powyżej 21%, a także rozpoczęliśmy kurs AOWD - Advanced OWD. 
Nurkowanie to ciekawy sport. Musisz ubrać na siebie piankę, specjalne buty, często rękawiczki, maskę, jacket, automaty, komputer i oczywiście butlę :) Komputer to "zegarek", który pokazuje nam na jakiej głębokości jesteśmy, ile czasu przebywamy pod wodą i kilka innych rzeczy.
nurek, kurs nurkowania, bali, indonezja
Nurkowanie z łodzi nie należało do moich ulubionych. Nie z tej, na której mam zdjęcie, z większej, na której bardziej bujało. Zdecydowanie wolę zanurzenia z lądu. Rafy na Bali są bardzo ładne, widzieliśmy kilka żółwi, rodzicom udało się zauważyć nawet rekina. Ostatniego dnia pływali z mantami, ja odpuściłam i starałam się odpocząć przed długą podróżą.
By nurkować trzeba umieć pływać i czuć się pewnie w wodzie. Oddychanie pod wodą jest swojego rodzaju niesamowitym przeżyciem. Możliwość pływania centymetry od różnorodnych ryb, obserwacji ich w naturalnym środowisku robi wrażenie. 
Wycieczka na Bali pozwoliła mi poznać zupełnie inną kulturę ludzi, religię, zobaczyć jak żyją. Są zdecydowanie spokojniejsi, ich codzienność płynie znacznie wolnej niż u nas. Jedynie na drogach coś w nich wstępuje i dostają zastrzyk energii. 
Czy chciałabym tam wrócić? Nie. Zobaczyłam, ponurkowałam, pojadłam i będę szukać w Internecie ich przepisu na Soto Ayam. Nieco inaczej wyobrażałam sobie to miejsce. Bardziej jako rajską wyspę o lazurowych wodach, piaszczystych wybrzeżach. Tymczasem dowiedziałam się, że podwodne życie w Egipcie jest nieporównywalnie piękniejsze i bogatsze, wejścia do wody były w większości kamienne (trzeba było uważać na nogi ;)), a zamiast cudnych domków nad plażą widziałam wszędzie śmieci i ściśnięte domy, w większości zaniedbane. 
Jeśli nurkujecie i chcecie wybrać się w nowe miejsce na planecie - odwiedźcie Bali. Warto raz w życiu zobaczyć jak tam jest, zwiedzić piękne miejsca na wyspie, poznać kuchnię Balijczyków. Jeśli jednak chcecie spędzić tydzień, dziesięć dni w hotelu po prostu leżąc nad basenem - nie lećcie. Szkoda czasu i pieniędzy. 
To chyba wszystko co chciałabym Wam opowiedzieć. Jeśli macie jakieś pytania - śmiało, zadawajcie je. Przywiozłam ze sobą również kosmetyki i chciałabym zorganizować niedługo mały konkurs. Bądźcie na bieżąco! :)

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Ulubieńcy LATA

Witajcie!
Mamy 28 sierpnia, zaraz zacznie się szkoła, pęd życia codziennego i masa obowiązków.
Dzisiaj przygotowałam post z produktami, które towarzyszyły mi latem i, które zasłużenie otrzymały miano ulubieńców. Uwaga! To nie będą tylko kosmetyki ;)
*
Kosmetyki, które w lato towarzyszyły mi niemal codziennie to krem do stóp NiVelazione, oczyszczająca odżywka Joico, maska oczyszczająco-wygładzająca Eveline, krem nawilżający Bandi i żel do mycia twarzy Selfie Project. 
*
Krem Bandi ma bardzo lekką konsystencję, szybko się wchłania i nawilża skórą, pozostawiając ją miękką i gładką w dotyku. Nie spowodował wysypu żadnych niespodzianek, a pojemność 30ml pozwoliła na zabranie go nawet do kosmetyczki do samolotu. Przy okazji zaznaczę, że maluch jest bardzo wydajny!
Maseczka oczyszczająco-wygładzająca Eveline Cosmetics to must have każdej osoby posiadającej cerę mieszaną bądź tłustą. Świetnie matowi, oczyszcza i odświeża skórę. Łagodzi niedoskonałości i pomaga im się szybciej goić. Jest bardzo wydajna i ma przyjemny zielono-szary kolor. 
*
Kuracja s.o.s dla stóp od NiVelazione świetnie spisuje się w codziennej, a także doraźnej pielęgnacji stóp. Zmiękcza skórę, mocznik złuszcza naskórek, a stopy są świetnie nawilżone. Krem ma gęstą konsystencję, bardzo dobrze się rozprowadza i trzeba chwilę odczekać zanim się wchłonie.
Żel do mycia twarzy Selfie Project ujął mnie swoją delikatnością, a zarazem skutecznością. Świetnie oczyszcza, nie podrażnia oczu, radzi sobie z podkładami, cieniami, eyelinerem i tuszami. Matuje, nie ściąga skóry. Polecam wypróbować!
Myjąca pianka? Według mnie rewelacja od marki Joico - Delikatnie odżywiająca i silnie oczyszczająca Pianka do włosów. Nakładamy piankę na skórę głowy i włosy, czekamy 5 minut i spłukujemy. Po jej użyciu mamy miękkie, gładkie i oczyszczone włosy! Świetnie sprawuje się jako pielęgnacja co trzeci dzień u osób, które codziennie muszą myć włosy. Cienkie włosy podczas codziennego stosowania może obciążyć. 
A niekosmetyczni ulubieńcy? Jest tylko, albo aż trójka :)
*
Piękne pokrowce na telefon od VegaCom towarzyszyły mi codziennie - na zmianę ;). Swoje wybrałam z gotowych modeli jednak jest możliwość zaprojektowania własnych. Etui są wytrzymałe i dopracowane, grafiki piękne kolorystycznie i wyraziste. Polecam z czystym sumieniem.
*
Będąc na wakacjach nad polskim morzem znalazłam cudne, delikatne kolczyki z bursztynu. Sprezentowała mi je mama i niesamowicie mi się podobają. 
To wszyscy moi letni ulubieńcy. Jestem ciekawa czy znacie przestawione wyżej kosmetyki bądź inne produkty.  
Pisaliście o swoich ulubieńcach? Podrzućcie link w komentarzu do wpisu, chętnie zajrzę i poczytam co polecacie :)
Trzymajcie się!

wtorek, 22 sierpnia 2017

Recenzja Bandi - Emulsja kojąco-regenerująca - Pielęgnacja skóry latem

Witajcie!  :*
Po przerwie wracam z nowym postem. Piszę go dla Was z wyspy Bali, na której obecnie jestem i powoli kończę wycieczkę. Planuję stworzyć post, w którym opowiem Wam nieco o Indonezji i miejscach, które odwiedziłam, a także o nurkowaniu, które było główną atrakcją wyjazdu. 
Ale dzisiaj chciałabym opowiedzieć o produkcie, który właśnie na wyjeździe najbardziej mi się przydał. W Polsce słoneczko było, owszem ale to na Bali spełnił swoje najważniejsze funkcje. 
Zapraszam do czytania! :)
*
Bandi, Emulsja kojąco-regenerująca do twarzy i ciała 
Od producenta + skład:
*
*
Kosmetyk otrzymujemy zapakowany w kartonik, na którym znajdziemy informacje takie jak skład, datę ważności, opis działania. W środku znajdziemy emulsję i próbkę innego kosmetyku. 
Plastikowa tubka, w której znajduje się emulsja posiada zamknięcie na "klik", które działa bez problemu i dosyć ciężko je urwać ;). Plastikowe opakowanie można naciskać bez większego wysiłku i wydobywać emulsję. 
Docelowy produkt to krem koloru żółtego o delikatnym zapachu. Bardzo dobrze rozprowadza się na skórze. Niewielka ilość wystarczy by posmarować ciało. Używam go kilka razy dziennie i widzę jak łagodzi zaczerwienienia po opalaniu, nawilża.
Emulsja nałożona na twarz nie spowodowała wysypu żadnych niedoskonałości, nie uczuliła. 
Po użyciu emulsji skóra jest gładka w dotyku i długotrwale odżywiona. Mogę śmiało napisać, że została moją letnią pozycją musi have i świetnie dba o moją skórę. 
Za 150ml musimy zapłacić około 50zł ale warto poszukać promocji :). Warto mieć ze sobą kosmetyk, który dba wyjątkowo o naszą skórę, szczególnie gdy nie szczędzimy jej słońca (oczywiście w granicach rozsądku ;)).
Znacie emulsję Bandi? Jakich kosmetyków używacie do pielęgnacji skóry po opalaniu?
Pozdrawiam z Indonezji! Dajcie znać czy chcecie poczytać o Bali :)
Instagram: bizarre_case

czwartek, 10 sierpnia 2017

Recenzja Vichy Laboratoires - Kuracja Dercos Aminexil Clinical 5

Witajcie!
Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć  o kuracji, którą stosowałam przez 3 tygodnie. O kuracji, której zadanie nie było łatwe, a ja pokładałam w niej wielkie nadzieje.
Wypadanie włosów to problem wielu kobiet. Od dłuższego czasu starałam się walczyć z tym problemem, ale nie widziałam znaczących rezultatów. Nadmierne wypadanie może być spowodowane wieloma czynnikami, np. uwarunkowaniami genetycznymi, zmianami hormonalnymi ale także niewłaściwą dietą (ubogą w składniki odżywcze), stosowaniem nieodpowiednich kosmetyków, osłabieniem organizmu, stresem, a nawet karmieniem piersią czy zabiegami stylizującymi. Jak walczyć z tym problemem?
Zapraszam do przeczytania mojej opinii o Kuracji Dercos Aminexil Clinical 5 od Vichy.
*
Vichy Labolatories, Dercos Technique Aminexil Clinical 5
Kuracja przeciw wypadaniu włosów o kompleksowym działaniu

Od producenta + skład:
*
Kuracja na włosy, Długie włosy, Mocne włosy, Blog,
Skład:
Kurację przeciw wypadaniu włosów Dercos Aminexil Clinical 5 Vichy otrzymujemy zapakowaną w papierowy kartonik, który dodatkowo zabezpieczony jest folią. Na opakowaniu znajdziemy wszystkie ważne dla konsumenta informacje: skład produktu, datę ważności, zalecany sposób użycia, informacje na temat kuracji.
Docelowy produkt znajduje się w szklanych ampułkach z plastikowym zabezpieczeniem. 21 ampułek obecnych w opakowaniu starcza na trzy tygodnie kuracji. Codziennie należy zużyć całą ampułkę.
W środku znajdziemy również metalowy aplikator, który nakłada się na ampułkę i dokręca bez żadnego wcześniejszego przebijania zamknięcia ampułki.
*
Sposób aplikacji produktu jest niezwykle prosty. Po dokręceniu aplikatora do momentu zablokowania przechylamy ampułkę, naciskamy w aplikatorze na białą membranę i nakładamy produkt bezpośrednio na skórę głowy, pasmo po paśmie ruchem zygzakowatym. Oprócz rozprowadzania preparatu nasza skóra głowy otrzymuje stymulujący masaż.
Po nałożeniu całej dawki należy delikatnie zwilżyć skórę głowy i pionowym ruchem rąk uciskać głowę. Na sam koniec myjemy aplikator, a zużytą ampułkę wyrzucamy.
Muszę przyznać, że przez 3 tygodnie, 10 minut, które zajmowała mi aplikacja było czasem relaksu i „chwili dla siebie”, której nierzadko w ciągu dnia po prostu brakuje. Masaż aplikatorem pomagał się rozluźnić i ułatwiał nałożenie zawartości ampułki. Płyn, który nakładamy na głowę jest przezroczysty i posiada przyjemny zapach.
Jako posiadaczka cienkich włosów ze skłonnością do przetłuszczania obawiam się produktów „bez spłukiwania”. W tym przypadku moje obawy były całkowicie bezpodstawne, ponieważ płyn w żaden sposób nie wpłynął na przetłuszczanie się i świeżość włosów. Produkt nie wywołał łupieżu ani żadnych podrażnień. 


Po trzech tygodniach codziennego stosowania preparatu mogę napisać jedno - DZIAŁA. Przed kuracją codziennie wypadało mi kilkadziesiąt włosów. Tak dużo zostawało ich na szczotce. Pierwsze efekty widoczne były już po dwóch tygodniach. Włosy zaczęły mniej wypadać, stały się mocniejsze, szczotka nie wyglądała jak narzędzie zbrodni!
Po zakończonej kuracji zauważyłam sporo baby hair przy linii włosów. Ten widok bardzo mnie ucieszył.


Za 21 ampułek o pojemności 6ml musimy zapłacić 143,30zł. Pełna kuracja powinna trwać 6 tygodni, a kuracja podtrzymująca obejmuje zużywanie 3 ampułek w ciągu tygodnia. Mimo, że produkt używałam 3 tygodnie jestem bardzo zadowolona z działania ampułek Vichy Dercos. Wzmocnienie włosów, zredukowane wypadanie i nowe baby hair.


W trakcie jak i po zakończonej kuracji można sięgnąć po szampon Vichy Dercos Aminexil, który pomoże podtrzymać efekty i wzmocni włosy. Jeśli w przyszłości powtórzy się problem wypadających włosów, sięgnę po kurację Vichy.
Polecam kurację Dercos Aminexil osobom zmagającym się z nadmiernym wypadaniem włosów. Warto wypróbować jej działanie.
Więcej o tym produkcie znajdziecie na stronie producenta: tutaj
Znacie ampułki Vichy? Stosowaliście kiedyś taką kurację?
Dajcie znać w komentarzu!