czwartek, 31 marca 2016

Marzec w zdjęciach

Witajcie! 
Dawno nie było u mnie wpisu zdjęciowego. Aż się stęskniłam za tą serią postów :).
Dzisiaj mamy 31 marca, ostatni dzień miesiąca. Zapraszam Was na krótki przegląd zdjęć, mam nadzieję, miłych dla oka ;).
*
Dzień Kobiet zaczęłam od spaceru z Leonem. Dostałam także cudną różę od sąsiada. To był bardzo miły poranek! :)
*
Tofi i Ignacy opanowali już pozowanie przy produktach do recenzji, do perfekcji! Obie z Tofi jesteśmy zadowolone z tej maski Biovax :D. Recenzja już niedługo! 
*
Pyszna przerwa między zajęciami i pogaduchy przy pysznym jedzonku! Deser tiramisu :3.
*
Troszkę mniej kaloryczne :D. Pomidor, bazylia i mozarella skropione sosem sojowym. Uwielbiam :).
*
Jedziemy z koleżankami na uczelnię, a na skrzyżowaniu dziewczyny rozdają RedBulla :D. Dostałyśmy, wypiłyśmy. 
*
Na koniec Tofi i Ignacy. Byliśmy w tym miesiącu na szczepieniu i okazało się, że Tofi waży 1,6kg, a Igi (dłuższy królik i bardziej puchaty) 1,4kg :D. Ale było zdziwienie! 
Więcej zdjęć znajdziecie na moim Instagramie: bizarre_case :).
Do napisania w kwietniu! 

niedziela, 27 marca 2016

Recenzja Kolastyna - Balsam Brązujący do ciała + Życzenia :)

Słoneczko świeci, wieje delikatny wiatr. Kawa (czyli 90% pianki mlecznej i reszta kawy z dwóch ziarenek :D) wypita, mazurek i babka spróbowane więc zaglądam do Was! 
Dzisiaj lekka recenzja produktu, który zainteresuje osoby nielubiące się opalać, a chcące uzyskać efekt ładnej opalenizny.
*
Kolastyna, Balsam samoopalający
Od producenta + skład:
Nie wiem czy pamiętacie ale swojego czasu na Waszych blogach pisałam, że nie używam samoopalaczy po dość przykrej przygodzie. W tamtym roku postanowiłam jednak zaryzykować i kupiłam jeden z myślą by nadać skórze "delikatną opaleniznę" z racji, że po prostu nie lubię się smażyć na słońcu, a nie chcę wyglądać jak trupek przy mojej opalonej mamie czy innych osobach użytkujących z plaży.
Muszę przyznać, że wśród wielu tego typu produktów w Rossmannie moją uwagę przykuł balsam Kolastyny. Niedużo się zastanawiając wrzuciłam go do koszyka.
Produkt znajduje się w brązowej, plastikowej buteleczce. Otwieranie na klik. Sam balsam świeżo po wyciśnięciu ma biały kolor.
W domu, po prysznicu i peelingu nałożyłam go na ciało dbając by nigdzie nie było go za dużo. Zależało mi bowiem na delikatnym efekcie, a nie smugach i wściekłym pomarańczu :D.
Następnego dnia zaobserwowałam, że skóra delikatnie się przyciemniła, nigdzie nie zauważyłam smug. Powtórzyłam aplikację w odstępie kilku dni. Niestety robiłam to już w mniej oświetlonym miejscu i w efekcie znalazłam później kilka smug na wewnętrznej stronie lewej ręki. Ale poza tym... muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona. Skóra jest delikatnie 'zabrązowiona', nie jest pomarańczowa ani nie wygląda sztucznie. Dodatkowo balsam ma ładny zapach i zostawia skórę nawilżoną.
Oczywiście z biegiem czasu efekt będzie zanikać, a co dopiero gdy wypeelingujemy ciało ;). Niemniej jednak należy pamiętać, że jest to zdrowsza opcja w porównaniu do smażenia się na słońcu przez kilka godzin, co przyspiesza starzenie skóry, wysusza ją i naraża na chorobę.
Kochani! Nic dodać, nic ująć. Był to praktycznie najtańszy balsam stojący na półce i cieszę się, że się na niego zdecydowałam bo spełnił moje oczekiwania. Zapłaciłam za niego niecałe 12 zł, jego pojemność wynosi 250ml.
Kochani, chciałabym razem z Tofi i Ignacym życzyć Wam zdrowych, radosnych Świąt spędzonych w rodzinnej atmosferze.Aby słodkości poszły nam w miejsca, które sobie wybierzemy! :D :*

poniedziałek, 21 marca 2016

Recenzja Bath&Body Works - Balsam do ciała

Witajcie! 
Porządki, porządki, porządki i jeszcze raz porządki. U mnie zaczął się już gorący okres przedświąteczny. Mycie okien, pranie firanek i tego typu sprawy zaprzątają mi głowę, nie wspominając o tym, że uczelnię mam do czwartku włącznie. 
Pogoda przysparza mnie o ból głowy więc dzisiaj mam dla Was recenzję, którą napisałam już dawno temu bo... w wakacje :D. Niech zdjęcia na zielonej trawie będą namiastką wiosny :).
*
Bath & Body Works, Balsam do Ciała 
Od producenta + skład:
Ten balsam wraz z trzema innymi, które Wam kiedyś pokazywałam przywiozłam ze sobą z Nowego Yorku. Długo się zbierałam żeby otworzyć jakiś kosmetyk z B&BW bo "tak pięknie wyglądają", "kiedy będę miała okazję kupić kosmetyki tej firmy?", "co jeśli szybko się skończy, a będzie świetny?"... I tak w kółko Macieju. Znacie to? 
W końcu jednak stwierdziłam, ze trzeba zabrać się chociaż za jeden balsam. Padło na jabłuszko. 
W lecie (okres, kiedy go używałam) moja skóra potrzebuje porządnego nawilżenia. Częste kąpiele w jeziorze czy morzu bardzo ją wysuszają. Dodatkowo bezpośrednie promieniowanie słoneczne wcale nie działa dobroczynnie na stan naszej skóry ;). Bałam się, że ten balsam mimo pięknego zapachu nie podoła w kwestii odpowiedniego nawilżenia.
Otóż nic bardziej mylnego!
Produkt otrzymujemy w plastikowej buteleczce w typowym dla balsamów B&BW kształcie. Letnia grafika z jabłuszkiem cieszy oczy. Otwieranie na klik nie przysparza żadnych problemów. Żadne paznokcie na nim nie ucierpią ;).
Po aplikacji balsamu, który dobrze się wchłania pachniemy jakby słodkim, "świeżym" jabłuszkiem! Istne cudo. Po prostu się zakochałam i mogłabym się nim smarować 24/7 :3. Zapach utrzymuje się na skórze przez jakiś czas, możemy się nim delektować jeszcze kilka godzin po nasmarowaniu.
Balsam nie zostawia żadnych białych smug, a jego delikatnie zielony kolor powoduje, że nabieram ochotę na zjedzenie soczystego jabłka. 
Za  235 ml balsamu trzeba było zapłacić 12,50$. Ja trafiłam na promocję 3+3 gratis i oczywiście wtedy skorzystałam :). W Warszawie można go zakupić w cenie 59 zł.
Jestem bardzo zadowolona z tego kosmetyku. Piękny zapach i dobre nawilżenie może iść w parze. Nie jest to tania przyjemność, ale raz na jakiś czas można sobie pozwolić ;)  
Znacie produkty B&BW? Jakie są Wasze ulubione zapachy? Może nie balsamy a inne produkty tej marki namiętnie kupujecie? 
Chętnie się dowiem jakie macie zdanie i czy znacie ten balsam. 

środa, 16 marca 2016

Recenzja Niebieski Kwiat - Balsam do ciała

Witajcie! 
Dzisiaj zapraszam Was na post o ciekawym produkcie, dosyć nietypowym ale interesującym. Kosmetyk polski, a do tego naturalny... 
Ciekawi? 
*
Niebieski Kwiat, Balsam do ciała z kwasem hialuronowym

Od producenta + skład:
Ten produkt znalazłam w pudełku PrettyBox już jakiś czas temu KLIK. Ponad miesiąc czekał na swoją kolej, a z racji tego, że jest to produkt naturalny nie mogłam dłużej czekać i zabrałam się za smarowanie :D. 
Balsam, który osobiście nazwałabym balsamo-masłem znajduje się w przezroczystym, szklanym słoiczku z białą zakrętką, na której znajduje się cudna naklejka. Na spodzie słoika jest także naklejka ze składem kosmetyku, datą ważności, wagą - podstawowymi informacjami. 
Jak widzicie skład jest genialny tylko pewnie większość z Was pierwszy raz na oczy widzi ocet jako podstawę balsamu do ciała :D. Ja też pierwszy raz w życiu zobaczyłam i zdziwiłam się bardzo. 
Balsam ma ciekawy zapach. Dla mnie jest to gorzka pomarańcza. Produkt ma zbitą konsystencję ale pod naciskiem palca bez problemu ustępuje. Powiem Wam, że najciekawsza jest aplikacja. 
Kiedy nabieram kosmetyk to już w słoiczku wydziela się płyn. Nic innego jak ocet :D. Następnie szybko rozprowadzam produkt na ciele uważając by krople octu nie skapnęły na podłogę co nieraz mi się zdarzyło. Trzeba także uważać by nie wziąć zbyt dużej ilości bo będzie problem z wchłonięciem. Produkt nie bieli skóry, dosyć szybko się wchłania. 
Jak oceniam ten balsam? Gdyby nie te kropelki octu to dałabym piątkę z plusem. Zapach mi się podoba, produkt dobrze nawilża skórę i pozostawia ją miękką i gładką w dotyku. Do tego ma genialny skład. Zasługuje na mocną 4.5 :).
Cena za 130g tego balsamu wynosi 45zł. Produkty Niebieski Kwiat i cennik możecie znaleźć tutaj: KLIK. Mimo stosunkowo niedużej gramatury kosmetyk jest bardzo wydajny. Zważając także na skład, cena wcale nie wydaje się wysoka :).
Bardzo się cieszę, że mogłam wypróbować ten produkt. Naturalna pielęgnacja może być naprawdę ciekawa i nie trzeba się jej bać. Polecam każdemu kto chce poznać niekonwencjonalny balsam do ciała :). 

poniedziałek, 14 marca 2016

Paznokcie Żel+Hybrydy

Hej Wszystkim ;*
Na dzisiaj przygotowałam dla Was post z niezbyt popularnej serii u mnie > "Paznokcie". Może powinnam to zmienić? ;) Jak po tytule postu można się domyślić pokażę Wam połączenie żelu - przedłużyłam paznokcie, a następnie pomalowałam lakierami hybrydowymi. Wszystko na moich osobistych pazurkach. Chętnych zapraszam do oglądania i czytania!
Do samego przedłużania użyłam Smart Gel marki Effective Nails. Jest to drugie przedłużanie mojej naturalnej płytki paznokcia więc mam nadzieję, że będziecie trochę wyrozumiali :D. Moje pazurki są dosyć ciężkie w obsłudze - lata maltretowania skórek, obgryzanie paznokci w przedszkolu i podstawówce, kombinowanie z przyklejanymi paznokciami, objawia się u mnie obecnie nierówną płytką (głównie kciuki - poprzeczne bruzdy), słabymi paznokciami oraz skórkami, które nie są idealne. Dodatkowo są płaskie i mają kształt łopatek (szczególnie palec środkowy i serdeczny). Ale dosyć tego marudzenia. Na powyższym zdjęciu możecie zaobserwować na jaką długość przedłużyłam paznokcie. Zdjęcie zrobiłam już po pomalowaniu palca serdecznego bo oczywiście nie mogłam się powstrzymać :D.
Takich długich paznokci naturalnych nigdy nie miałam. Przyznam, że teraz troszkę ciężko jest mi, np. pisać na klawiaturze, szczególnie na laptopie ale idzie mi coraz lepiej ;). 
Smart Gel marki Effective Nails to żel, który nanosimy pędzelkiem - jak lakiery. Paznokcie oczywiście najpierw matowimy delikatnie bloczkiem polerskim, odtłuszczamy prepilem i zakładamy formy na paznokcie. Po założeniu formy bez problemu rozprowadzamy żel na płytce i na formie, na taką długość jaka nam odpowiada. Następnie wkładamy pod lampę na 1,5 minuty. Zanim zdjęłam formę naniosłam jeszcze jedną warstwę żelu i utwardziłam. Po zdjęciu formy nadałam paznokciom kształt. Następnie naniosłam jeszcze jedną warstwę żelu, utwardziłam i mogłam zabrać się za malowanie (czego prócz palca serdecznego nie zrobiłam od razu, dopiero na drugi dzień ;)). 
Smart Gel EN jest bardzo prosty w obsłudze. Nie spływa na skórki ale trzeba uważać z nanoszoną ilością, po utwardzeniu jest naprawdę twardy, dobrze trzyma się płytki. Po ostatnim utwardzeniu wystarczy przemyć warstwę cleanerem i możemy robić co chcemy.
Aceton, Smart Gel, Prepil (do odtłuszczenia płytki przed nakładaniem żelu/malowaniem płytki hybrydą), Cleaner.
*

Pędzelek jest bardzo prosty w obsłudze, wygodny, dobrej jakości. KLIK
*
Gdy w końcu miałam więcej czasu zabrałam się za malowanie moich przedłużonych pazurków. Serdeczne pomalowałam już wcześniej lakierem Semilac 032 Biscuit. Dodałam jeszcze efekt syrenki, który niezwykle trudno było mi uchwycić na zdjęciach zważając na to, że robiłam je głównie przy sztucznym oświetleniu bo pogoda na zewnątrz nie sprzyjała naturalnemu światłu :(.
Lakier Semilac 032 Biscuit; Chiodo 16, 72; polerka, lampa UV NeoNail, formy do przedłużania, baza i top NeoNail KLIK.
Bazę jak i top użyłam marki NeoNail, bardzo lubię ten duet, świetnie się sprawuje i współgra z lakierami hybrydowymi różnych firm. Oprócz hybrydy Semilac użyłam także dwa różne kolory Chiodo: 16 - biały (na paznokciach palców wskazujących także z efektem syrenki) oraz 72 - lila, którym pomalowałam paznokcie kciuków, palców środkowych oraz małych.
Chiodo 16 KLIK; Chiodo 72 KLIK
*
Semilac 032 Biscuit KLIK
*
Po zakończonym malowaniu i przetarciu paznokci cleanerem otrzymałam taki efekt:
Można zobaczyć delikatną różnicę pomiędzy palcem wskazującym a serdecznym. Na żywo jest ona wyraźniejsza. Mnie zachwyca kolor Chiodo 72 :).
Oczywiście nie jestem ekspertką w robieniu, malowaniu paznokci, to nie jest dziedzina, w której czuję się bardzo pewnie ale wydaje mi się, że jak na drugie przedłużanie w życiu to wyszło mi całkiem nieźle :D. Chcę także zaznaczyć, że post nie jest w żaden sposób sponsorowany przez wyżej wymienione marki :).
Na zdjęciach poniżej możecie zobaczyć jak mniej więcej prezentują się paznokcie o takiej długości :) (wybaczcie jakość! warunki oświetleniowe Cinema City nie pozwalają na zrobienie dobrych jakościowo zdjęć :D).
 
Pozdrowienia Kochani!

sobota, 12 marca 2016

Recenzja MedBeauty - Maska Algowa

Witajcie! 
Dzisiaj pogoda za oknem znów nie zachwyca.
Kto mnie obserwuje na Instagramie (bizarre_case) wie, że w nocy byłam na premierze najnowszej części z serii Niezgodna. Film bardzo mi się podobał i polecam wszystkim wybranie się do kina jeśli oglądało się wcześniejsze części :). Ci co nie oglądali niech nadrobią :D. Z tego też powodu dzisiaj sobie dłużej pospałam więc post pojawia się dopiero teraz.
Zapraszam do czytania i oglądania!
*
MedBeauty, Luksusowa maska algowa z kawiorem odmładzająco-odżywcza 
Od producenta + skład KLIK:
Maskę otrzymałam w ramach współpracy z firmą Image Group, która stworzyła markę MedBeauty.
Maska algowa z kawiorem znajduje się w saszetce, którą można wielokrotnie otwierać i zamykać po odcięciu górnej części. Znajdują się na niej wszystkie potrzebne dla użytkownika informacje. 
Maska występuje w formie proszku w kolorze biało-szarym. Jej przygotowanie nie sprawia żadnych problemów, warto pamiętać, że algi rozdrabniamy w gumowych miseczkach, które można kupić w każdej hurtowni kosmetycznej. 
Cała saszetka - 30g - starczyła na jeden zabieg. Przed jej nałożeniem miałam wykonany zabieg mikrodermabrazji więc moja skóra była zaczerwieniona i podrażniona. 
Tym razem testując tą maskę miałam możliwość leżenia, a także osobę, która mi ją nałożyła :). Dzięki temu została także naniesiona na oczy, co nie byłoby możliwe gdybym robiła to sama w domu. Niestety ust nie mogłam mieć zakrytych bo bym się udusiła z powodu kataru ;).
Maska po przygotowaniu miała błękitny kolor, w czasie wysychania przybrała lekko szaro-niebieską barwę. Maska algowa bardzo szybko zasycha dlatego ważne jest tempo nakładania. Podczas 20 minutowego leżenia z produktem na twarzy czułam przyjemny chłód, który koił podrażnioną skórę. Jej zdjęcie przebiegło bez problemu. Zniknęło zaczerwienienie na twarzy, skóra była aksamitnie miękka, wygładzona, rozświetlona, a ja czułam się zrelaksowana. 
Produkty MedBeauty przeznaczone są przede wszystkim do profesjonalnego użytku w gabinetach kosmetologicznych ale firma prowadzi także sprzedaż detaliczną. Maska algowa z kawiorem zalicza się do linii Luksusowych Masek Algowych. Uważam, że każdej z nas przyda się odrobina luksusu w życiu codziennym, szczególnie jeśli nie mamy czasu wybrać się do gabinetu i oddać w ręce specjalistów ;). Zainteresowanych  zapraszam do odwiedzenia strony KLIK.
Moje recenzje kosmetyków MedBeauty:
Krem do rąk i paznokci z ekstraktem z granatu
Maska algowa kiwi rozświetlająco-rewitalizująca + ampułka nawilżająca
* Fakt, iż otrzymałam produkt w ramach współpracy nie wpłynął na moją opinię. 
Kto z Was miał do czynienia z kosmetykami MedBeauty? Stosujecie profesjonalne kosmetyki w domu? 
Jakie są Wasze doświadczenia z maskami algowymi? :)